Parę słów o książkach - blog z recenzjami książek Instagram: @zmu_booklover |
Jak często zdarza się Wam wybrać film zamiast książki?
U mnie priorytetem są lektury, ale przy ciągłym chaosie jaki mam wokół, lubię czasem odpocząć przy filmie. W ostatnim czasie nadrobiłam „Wolność słowa” reż. R. Lagravense’a (2007).
To historia amerykańskiej nauczycielki Erin Grunwell, która rozpoczyna nauczanie w wielokulturowej szkole średniej, w której uczniowie toczą ze sobą wojny nie tylko słowne. Klasowa przemoc przywodzi jej na myśl Holocaust i gdy orientuje się, że jej uczniowie nie wiedzą o nim nic, postanawia im przytoczyć historię Anne Frank. A do tego, zachęca uczniów do spisywania swoich dni, przemyśleń, obaw i radości.
Film z opisu przywiódł mi na myśl „Stowarzyszenie Umarłych Poetów” i postawę nauczyciela, który pomaga zagubionym duszom się odnaleźć, a często i wejść na właściwe tory. Niewiele się pomyliłam, bo tak jak historia podopiecznych Keatinga jest jedną z moich ulubionych, tak i „Wolność słowa” zapadła mi w pamięć i pozostanie w niej na długo. Wyzwoliła we mnie gamę emocji i łez, które były mi potrzebne.
Film trwa blisko dwie godziny, które mijają w moment, przygniatane pod butem wszechobecnej przemocy. Poza przemocą słowną w szkole, poza jej murami dzieje się przemoc fizyczna, w której niemal codziennie giną ludzie. To przerażające w jak młodym wieku nastolatki stały się ofiarami walki rasowej i ofiarami wojny gangów. A skoro dorośli zdają się tego tematu unikać lub wyznawać wierność gangom, to skąd przykład mają czerpać młodzi?
Klasa, którą uczy pani Grunwell, określona została przez resztę kadry jako „trudna, mało zdolna młodzież”, jednak nie jestem skłonna się z tym zgodzić. Ci młodzi ludzie niosą na swoich barkach więcej niż niejeden oceniający je dorosły, a z domów lub z ulicy wynoszą wyłącznie przemoc i nienawiść, więc kto ma ich uświadomić, że nie są to zachowania właściwe? Na ich szczęście na ich drodze stanęła Erin Grunwell i życzę takiego szczęścia każdemu.
Montaż filmu również dał nam odczuć chaos panujący u tej młodzieży. Film jest pocięty i dynamiczny, a przy tym jeszcze bardziej wciągający i osaczający. Ale przyznać trzeba, że nie zauważyłam kiedy upłynął mi cały film (i to nie przez łzy!).
Do kogo kierowałabym „Wolność słowa”? Do młodszych i starszych, niezrozumianych i walczących z otoczeniem na różnych płaszczyznach życia. Ze względu na przemoc i wulgaryzmy będzie on lepszym wyborem dla starszej młodzieży.
Nie znam go ale zaciekawił mnie.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warty uwagi!
Usuń