"Czasami niewłaściwe rzeczy prowadzą nas do właściwych ludzi."
Po rozpoczęciu pracy w barze (musi jakoś płacić za czynsz, a nie chce żerować na Olivii, z którą mieszka) poznaje Gavina, który od razu zagnieżdża się w jej sercu. Gavin okazuje się być przyjacielem Dillona, a Em za wiele swojemu chłopakowi zawdzięcza, żeby go zranić.
Z czasem na jaw wchodzą mroczne oblicza różnych osób... Kto z całej trójki (Emily, Dillon, czy Gavin) będzie szczęśliwy, a kto będzie cierpiał?
O "Collide" dowiedziałam się stosunkowo niedawno, ale już od początku chciałam ją przeczytać, więc kiedy Pani Daria z Business&Culture mi to zaproponowała miałam ochotę skakać ze szczęścia. Wiedziałam, że książka będzie cudowna, ale nie miałam pojęcia, że aż tak odpłynę w trakcie jej czytania.
Oczywiście po opisie książki wiele osób może się zniechęcić, ponieważ Autorka zaczęła bazować na utartym schemacie. Ja po opisie byłam praktycznie pewna, co się wydarzy, ale uwierzcie losy w książce potoczyły się nieco inaczej, ale nie jestem z tego z tego zadowolona. Najgorsze jest zakończenie... Mogę już kolejny tom? Prooooszę. :(
Emily jest bohaterką, którą polubiłam, ale w zacznie mniejszej części niż Gavina. Rozumiem jej stratę i naprawdę współczuję, bo nie mam pojęcia co bym zrobiła w takiej sytuacji, ale to jej oddanie Dillonowi z czasem zaczęło mnie irytować. Zawdzięcza mu wiele, to fakt, ale jej naiwność wobec niektórych spraw sprawiała, że łatwo można nią było manipulować. Za łatwo. Miałam wtedy ochotę powiedzieć jej co jest białe, a co czarne, bo zdawała się tego nie wiedzieć.
Gavin z kolei cudowny. Początkowo jego kłamstwa w związku z zachowaniem Dillona mnie dziwiły, ale zrozumiałam, że on zrobi wszystko by Emily była bezpieczna i szczęśliwa, bo ją kocha. To jest stanowczo ten typ, w którym zakochują się wszystkie czytelniczki. ;)
Na szczęście McHugh w "Collide" nie dodawała jakiś fantastycznych wymysłów, tylko postawiła na realistyczne zdarzenia. Śmierć jest prawdziwa, niestety. Przeprowadzka do NY również.
Najbardziej polubiłam jednak to, że nie starała się usprawiedliwiać jakoś zachowania bohaterów. Po prostu napisała cudowną powieść o młodych ludziach, którzy wybrali kilka złych ścieżek w swoim życiu.
"Collide" jest świetną książką, do której z pewnością nie raz wrócę. Żałuję tylko, że przeczytałam ją jeszcze przed końcem roku szkolnego, ponieważ ciężko mi się było później skupić na ostatnich sprawdzianach. Jest to wciągająca historia, idealna na lato. Wam dobrze radzę ją przeczytać, a sama zaczynam odliczać dni do premiery drugiego tomu, "Pulse".
Tytuł oryginału: Collide
Autor: Gail Mchugh
Seria: Collide (#1)
Wydawnictwo:Akurat
Liczba stron: 368
Moja ocena: +9/10
Premiera 17 czerwca 2015 r.!
Strasznie się cieszę, że mój egzemplarz czeka na półce :)Już niedługo zabiorę się za jego czytanie :)
OdpowiedzUsuńJak najszybciej! :P
UsuńO kurczę, muszę koniecznie przeczytać! :)
OdpowiedzUsuń♥
UsuńBardzo podoba mi się cytat wymieniony na samym początku!
OdpowiedzUsuńMi również, dlatego jak go zobaczyłam to od razu zapisałam w poście. :)
UsuńKsiążkę już czytałam i bardzo mi się podobała. Teraz czekam na drugi tom.
OdpowiedzUsuńJa również ♥ Nie mogę się go doczekać!
UsuńWszyscy tak zachwalają tą książkę... Chyba faktycznie musi coś w sobie mieć :). Może i ja się skuszę.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się spodoba, tak jak wszystkim! :D
UsuńCiekawie brzmi :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że przeczytasz i się spodoba. :)
UsuńKsiążka cudna , ale faktycznie za zakończenie jej w taki sposób miałam ochotę udusić autorkę :(
OdpowiedzUsuńJak zrobimy petycję to może nam dadzą szybciej drugi tom. :D
Usuń