"Nadzieja zwodzi ludzi, których najbardziej kochamy. Jest groźniejsza niż szybkie samochody czy wściekłe psy."
Sasha i Ray od zawsze dzielą pokój, czytają te same książki, mają wspólną łazienkę. Każde lato spędzają w domku na Lond Island należącym do ich rodziców, ale... Sasha i Ray nigdy się nie poznali. Mama Raya i tato Sashy byli kiedyś małżeństwem, z którego mają trzy córki: Quinn, Emmę i Mattie. Po rozwodzie każde z nich założyło własną rodzinę, a przez orzeczenie sądu co tydzień muszą się wymieniać wspólnym domkiem. Każda z rodzin robi wszystko, by unikać tej drugiej, jednak to lato zapowie dużo zmian, z którymi chcąc nie chcąc będą się musieli zgodzić.
Początkowo bardzo ciężko było mi się wgryźć w fabułę. Nie byłam dokładnie pewna o jakim bohaterze aktualnie czytam i jakie są połączenia w tej zwariowanej rodzince, choć na początku dodana została rozjaśniająca wiele spraw charakterystyka. A kiedy już udało mi się wejść w całą akcję, przepadłam. Nie wiem jak, ale ocknęłam się dopiero dwieście stron później na wydarzeniu, które przeżyłam równie mocno, co bohaterowie.
"Wszystko razem" wzbudziła we mnie wiele pozytywnych, jak i negatywnych emocji. Postacie były ukazane tu jak żywe, a jedną z lepszych i taką, którą wydaje mi się, że znam w prawdziwym życiu była Quinn. Jest to dziewczyna niesamowicie pomocna i bezinteresowna, która robi wszystko dla innych i nie chce nic w zamian, może poza przyjaźnią i miłością, choć jak to określiła jej siostra "Wszyscy najbardziej kochają Quinn, chociaż wcale o to nie zabiega". To jedna z tych postaci, która swoimi czynami sprawia, że znów zaczyna się wierzyć w ludzi i ich wielkoduszność. To także taka bohaterka, która sprawia, że na sercu robi się ciepło. Bardzo skojarzyła mi się z dzieckiem (w sensie pozytywnym), głównie przez przyjaźń z osobami starszymi oraz miłość do roślin. Trafnie określona została jako widząca duszę - osoba, która swoim wzrokiem wnika w dusze innych ludzi.
Autorka miała ciekawy pomysł na fabułę i bardzo dobrze go wykorzystała. Nie skupiła się na wspomnianej na samym początku dwójce bohaterów, a podzieliła narrację między wszystkie "dzieci" - poza Sashą i Ray'em mamy okazję poznać także trzy wspomniane siostry, od których tak naprawdę wszystko się zaczęło. Mimo początkowego odczucia chaosu autorce doskonale to wyszło i wyraźnie widać różnice między każdą z postaci.
Ann Brashares znam jeszcze od Stowarzyszenia Wędrujących Dżinsów, które lata temu podbiło moje serce. Tym razem również się nie zawiodłam i serdecznie wam polecam poznanie tej książki. Bardzo możliwe, że was zaskoczy!
Tytuł oryginału: The Whole Thing Together
Autorka: Ann Brashares
Wydawnictwo: YA!
Liczba stron: 320
Moja ocena: 8/10
Za książkę serdecznie dziękuję Wydawcy!
Bardzo chętnie poznam ten tytuł, szczególnie, że mówisz o nim pozytywnie (a z tego co przyuważyłam, mamy dość podobne upodobania literackie). ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło,
Wilcza Dama z bloga slademwilka.blogspot.com ^^
Cieszę się! :D
UsuńUwielbiam twórczość tej autorki, więc na pewno sięgnę i po ten tytuł :)
OdpowiedzUsuńCieszę się! :)
UsuńLubię tę autorkę ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie ten tytuł jest dla ciebie idealny! :)
Usuńciekawa jestem tego zaskakującego wydarzenia które takie emocje wywołało
OdpowiedzUsuń:)
UsuńŚwietna książka! Przeczytałam już jakiś czas temu, ale wciąż mam ją w głowie! :)
OdpowiedzUsuńOj tak, mam tak samo ;)
Usuń