Parę słów o książkach - blog z recenzjami książek Instagram: @zmu_booklover |
Nieczęsto zdarza mi się czytać literaturę obyczajową, a tym bardziej romans między dwiema dorosłymi kobietami. Odnoszę wrażenie, że na rynku czytelniczym sporo jest literatury młodzieżowej, nastawianie na odkrywanie siebie i samoakceptację oraz walkę o akceptację otoczenia. zazwyczaj historie te milczą jednak o odkrywaniu siebie w momencie, który uznalibyśmy za ustabilizowaną sytuację życiową. W tej sytuacji historia Delilah zdobywa dużego plusa.
Historia jest o tyle ciekawa, że wyciąga na światło dzienne wiele nieprzepracowanych traum z dzieciństwa, które w sposób znaczący wpływają na dorosłe życie. Zarówno u Delilah, jak i Astrid pamięć płatała figle, a głęboko chowane urazy wpłynęły na ich dalsze losy. Moment, w którym los zaczyna odkrywać karty, a obie kobiety powoli zaczynaja rozumieć ciągi przyczynowo-skutkowe swoich działań jest piękny i jakże potrzebny.
Jeśli czujecie, że powoli wyrastacie z historii młodzieżowych, a potrzebujecie otoczenia wątków i problemów, które aktualnie mogą Was spotykać, to miejcie na uwadze "Delilah Green ma to gdzieś".
Tytuł oryginału: Delilah Green doesn't care
Autorka: Ashley Herring Blake
Seria: Bright Falls (#1)
Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 416
Moja ocena: 8/10
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu!
I Współpraca recenzencka z Wydawnictwem I
Rzeczywiście, o związkach homoseksualnych poczytać można chyba tylko w młodzieżówkach. To coś nowego.
OdpowiedzUsuń