Parę słów o książkach - blog z recenzjami książek |
Historia Lii, zabójcy i księcia, których poznaliśmy już w pierwszym tomie - Fałszywym pocałunku - nie potoczyła się zbyt dobrze. Wszyscy chcąc nie chcąc znajdują się w Vendzie, barbarzyńskim królestwie, niektórzy jako zakładnicy, inni z racji swojego zajęcia do wykonania. Komizar, przywódca Vendy, jest przekonany o niespotykanym darze dziewczyny, który mógłby wykorzystać przeciwko swoim wrogom. Lea zmuszona jest do przebywania wśród ludów, o których przez całe swoje życie słyszała niepochlebne opinie. Venda zdaje się jednak zaskakiwać wszystkich, zarówno mieszkańców, jak i nowo przybyłych...
Na Zdradzieckie serce czekałam długo, właściwie od momentu poznania pierwszej części i tego zakończenia i zwrotu akcji, z jakim zostawiła mnie autorka. Ponad rok czekania się opłacił, bo mam wrażenie, że ta historia jest jeszcze lepsza, choć nieco się różni od tomu pierwszego.
W Fałszywym pocałunku akcja pędziła, wydarzenia się na siebie nakładały, a autorka co rusz zastawiała pułapki i serwowała niespodziewane zwroty akcji. Tutaj z kolei akcja w pewnym stopniu zwolniła i dzieje się na jednym terenie, nie ma tu przemieszczania się po różnych krainach, jak w części pierwszej. Mary E. Pearson ewidentnie skupiła się na miejscu i całym otoczeniu Lei, by już bliżej końca akcję powoli napędzać i rozkręcać.
Samą Vendę poznajemy z kilku stron. Do tej pory znaliśmy opinię zasłyszaną przez Leę i mogliśmy się nią sugerować. W trakcie pobytu dziewczyny to miejsce odsłania przed nami swoje oblicza, podział klasowy, mieszkańców, wierzenia. Ciekawe jest to, że autorka pokazuje nam różne punkty widzenia, nie narzucając z góry którym z nich powinniśmy się kierować.
Czytając Zdradzieckie serce zdecydowanie należy zapomnieć o klątwie drugiego tomu. W pierwszym co prawda akcja była warta, a bohaterowie byli wyraźnie zarysowani, jednak tutaj doszło wiele innych kwestii. Poznaliśmy mnóstwo nowych postaci, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych, ale wraz z upływem stron zaczęły wynurzać się ukryte przez panią Pearson tajemnice i intrygi czyhające na bohaterów. Mimo pozornego spokoju tej książki nie da się nie czytać jednym tchem i ciężko jest się z nią rozstać.
Nasza główna bohaterka częściowo zmienia się w tej książce. Już nie jest upartą księżniczką, która uciekła sprzed ślubnego kobierca i zaraz weszła w trójkąt miłosny, a dziewczyną, która ma swoje priorytety i wie, kiedy należy coś poświęcić, żeby osiągnąć cel. Zupełnie nie przypomina siebie z początku pierwszego tomu, ale jest to wyłącznie pozytywna oznaka. Nie tylko ona się zmieniła, zarówno Rafe i Kaden musieli dokonać wyborów, które zadecydowały o ich dalszych losach. Nie zawsze były one proste, czasem czuło się nóż na gardle, a wiadomo, że wybory podejmowane pod taką presją nie zawsze są słuszne.
Zdecydowanie wszystkim fanom Fałszywego pocałunku polecam tę część, a jeśli jeszcze nie znacie Kronik Ocalałych, to mam nadzieję, że dzięki mnie uda wam się sięgnąć po te książki. Moim zdaniem naprawdę warto i już się nie mogę doczekać zakończenia tej trylogii dostępnego na polskim rynku.
Tytuł oryginału: The Heart of Betrayal
Autorka: Mary E. Pearson
Wydawnictwo: Initium
Seria: Kroniki Ocalałych (#2)
Liczba stron: 528
Moja ocena: 8/10
Za książkę dziękuję Wydawnictwu!
Ostatnio w Taniej Książce wpadłam na tę serię i nawet miałam ją już w ręce, żeby kupić, ale jednak odłożyłam. Teraz żałuję!
OdpowiedzUsuńWielka szkoda! Ale może jeszcze trafi się okazja :)
Usuńa więc też będę polować :)
OdpowiedzUsuńŚwietna wiadomość! :)
UsuńOba tomy bardzo mi się podobały :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
❤📚
Usuń