1. Co zainspirowało Panią do napisania "Anny May"?
Sen, fajny sen :D
2. Pisanie to ciężka i nie zawsze opłacalna praca, choć
niewątpliwie szczęśliwa i odprężająca, jak twierdzi wielu pisarzy. Dlaczego
akurat ten zawód Pani wybrała?
Dla mnie to wciąż
nowa sytuacja, ja siebie sama nie nazywam pisarką. Piszę, bo lubię, bo spełniam
się w tym, ale nie nazywam tego zawodem, gdyż nie jest to źródłem mojego
utrzymania. Jak na razie pracuję w moim przedszkolu, a piszę rano i wieczorem,
i w każdej wolnej chwili. Czekam na dzień, kiedy będę mogła powiedzieć, że
jestem pisarką i żyję z pisania, że nie muszę robić innych rzeczy.
3. Wena to kreatura przychodząca w najmniej odpowiednich
momentach, zazwyczaj, gdy nie mamy możliwości lub czasu na pisanie, a gdy
przeznaczymy cały dzień na napisanie kolejnych stron ona znika. Czy miała Pani
problemy z weną, czy raczej jej brakiem?
Ja już kiedyś to
napisałam: nie wierzę w wenę, wena to dobra wymówka by nic nie robić. Gdybym
miała patrzeć na swoje emocje i chęci, poziom zmęczenia, to nigdy bym nie
zaczęła pisać. Mam dwójkę dzieci, własny biznes i pracę, która trwa po dziesięć
godzin na dobę. Zwykle gdy mam tę swoją wolną chwilę, to konam i jedyne na co
mam ochotę to lampka wina i cisza. Dni kiedy nie piszę to te, w których
odsypiam zarwane noce, albo które spędzam ze swoją rodziną.
Jeśli chodzi o problemy
z pisaniem, myślęże każdy pisarz/pisarkaje ma. Moje zwykle tyczą się fabuły –
czy jest spójna, czy bohaterowie są wiarygodni. Czasami nie mam dystansu do
swojego tekstu i wtedy zawieszam pisanie i maluję. Daję swój tekst do
przeczytania mojemu mężowi – potrzebuję zewnętrznego oka, które pomaga mi
wydostać się z odmętów własnego tekstu, w którym tonę – i dyskutujemy.
4. Jak długo pisała Pani tę powieść i czy w trakcie
przygotowywania są już kolejne?
Annę May pisałam około dwóch lat z przerwami. W międzyczasie
straciłam wiarę w tę książkę, ale nie w pisanie. Doszłam do takiego momentu, w
którym nie wiedziałam co zrobić, więc zaczęłam pisać inną powieść. Potem, po
namowach, wróciłam do Anny May i
skończyłam ją. Ta przerwa była mi potrzebna, znalazłam całkiem nowe
rozwiązania, które wywróciły wszystko do góry nogami.
Ja piszę dużo i
szybko. Skończyłam redakcję mojej drugiej książki,Joanna, i właśnie zamykam
trzecią powieść, która będzie miała tytuł Róża.
Każda z tych książek jest inna i myślę, że będą sporym zaskoczeniem dla tych,
którzy poznali mój debiut.
5. Codzienna praca przy biurku i komputerze nikomu nie
służy, a najmniej naszemu zdrowiu. Wobec tego, czy uprawia Pani jakiś sport?
Jeżdżę na rolkach.
Zakładam słuchawki, włączam muzykę i przemierzam aleje parków.
6. W dzieciństwie i latach szkolnych z pewnością czytała
Pani wiele lektur, przez które przebrnąć musi każdy uczeń i każda uczennica.
Czy któraś z nich zapadła Pani w pamięć i jak ją Pani wspomina?
Ja zawsze dużo
czytałam, ale nie lektury! Wszyscy znali mnie w lokalnych bibliotekach, zawsze
po lekcjach szłam tam i pożyczałam „małą tonę” książek, ale pośród nich próżno
było szukać lektur. Samo słowo „lektura” jest jakieś ciężkie, naznaczone
przymusem, a ja nie znoszę, gdy ktoś mnie do czegokolwiek zmusza, a już
szczególnie do czytania.
Książki, które
kojarzą mi się z uczuciem przyjemności, to wszystkie części Ani z Zielonego Wzgórza. Śmiać mi się
chcę,bo akurat Ani z Zielonego Wzgórza
nie przeczytałam, tylko te inne „Anie”…
Jejku, a może dlatego lubię imię Anna?
7. Nieco w oparciu o poprzednie pytanie: w swoim, choć
młodym, życiu na pewno poznała Pani już wielu autorów. Czy może Pani wymienić
kogoś kto jest lub był dla Pani inspiracją?
Nie poznałam ich
tak wielu… Obracałam się zawsze bardziej w kręgach artystów-malarzy, aktorów, rzeźbiarzy, czasami lokalnych
poetów.
Z wielkich
pisarek poetek, których nie spotkałam osobiście, ogromny wpływ na mnie miała
Anna Świrszczyńska. Jeszcze w podstawówce przeczytałam w gazecie artykuł o
Annie Świrszczyńskiej, napisany przez Czesława Miłosza, i tak zakochałam się w
jej wierszach. Do tej pory wożę antologię jej poezji i czasami zaglądam sobie
do niej. Jeśli chodzi o prozę, lubię anglojęzycznych pisarzy. Moja ukochana
książka to Dziwne losy Jane Eyre Charlotte
Brontë
(jej też osobiście nie spotkałam;)), ale to książka, którą po porostu bardzo
lubię. Nie jest dla mnie inspiracją. Czytając, nie szukam inspiracji. Zresztą
nie chcę przesiąkać stylem innych autorów, chcę mieć swój własny.
8. Ma Pani jeden dzień wolnego, w którym może Pani udać
się do... świata przedstawionego w dowolnej książce. Jaka by to była i
dlaczego?
Już odpowiadałam
kiedyś na takie pytanie. Tak wtedy jak i teraz, mam problem, bo nie widzę
takiego świata. Ja lubię tworzyć swoje własne, one mnie kręcą i w takie światy
uciekam każdego dnia, w każdej wolnej chwili.
9. W "Annie May" występuje wiele postaci o
różnych imionach, od Adama do Lukasa. Kim sugerowała się Pani przy dobieraniu
imion? Był to ktoś o podobnym charakterze, czy może przypadek?
Przywiązuję dużą
wagę do imion. Z zainteresowaniem czytam obsadę w napisach końcowych filmów,
czasami niektóre przypadają mi do gustu i wtedy je „wypożyczam”.
Imię dla bohatera
jest bardzo ważne. Ono nadaje mu pierwotny rys charakterologiczny. Mam takie
imiona, które pasują do pewnych typów postaci.Na przykład imię Ida – no idealne
dla dziennikarki, która wszędzie węszy afery. Zdarzyło mi się zmieniać imiona
bohaterów, bo czułam,że coś w nich nie gra. Kuba w Annie May pierwotnie był Dominikiem. Ale Anna
była Anną od początku i pasowało mi to imię. Adam podobnie. Czemu akurat tak?
NIE MAM POJĘCIA.
W drugiej książce
podobnie – imiona były pieczołowicie dobrane, tak jak i w trzeciej.
10. Anna i Lukas to najlepsi przyjaciele, jedno za drugim
wskoczyłoby w ogień. Czy skoro we własną powieść wstawiła Pani tę dwójkę to
znaczy, że wierzy Pani w przyjaźń damsko-męską?
Akurat przyjaźń Anny
i Lukasa jest specyficzna, bo Lukas jest homoseksualistą, nie ma między Anną i
Lukasem atrakcyjności seksualnej. Ale abstrahując od tego, uważam, że przyjaźń damsko-męska
jest możliwa. Co więcej myślę, że taka przyjaźń może być bardzo stymulująca,
właśnie przez tę odmienność płci. W ogóle głęboko wierzę w przyjaźń.Mam kilku
męskich przyjaciół, więc to chyba jest możliwe.
11. "Anna May" kończy się słowami:
"...jestem bezpieczna.[..]". Gdzie Pani czuje się najbezpieczniej?
Myślę, że moja
rodzina daje mi to poczucie.Zmienialiśmy domy, kraje, ale to nie miejsce daje
poczucie bezpieczeństwa tylko ludzie, którzy cię kochają, którzy cię ochronią,
pomogą gdy trzeba.
Serdecznie dziękuję za udzielenie wywiadu! :)
Bardzo ciekawa autorka, a co do tej weny, też myślę, że niekiedy staje się ona wymówką :)
OdpowiedzUsuń