środa, 24 sierpnia 2022

573. Władca cieni

Parę słów o książkach - blog z recenzjami książek
Instagram: @zmu_booklover

Emma Castairs i Julian Blackthorn poza byciem parabatai - parnerami-żołnierzami, są również nieszczęśliwie zakochanymi nastolatkami. Tylko w ich przypadku, w świecie Nocnych Łowców i twardego Prawa, miłość między parabatai jest zakazana. Tylko co mają zrobić dwa zbłąkane serca, poza ukrywaniem prawdziwych uczuć? A jakby problemu z własnymi emocjami było mało, to na rynku pojawia się Czarna Księga Umarłych, poszukiwana przez wszystkie ludy. Księga, która może pomóc Julianowi i Emmie, ale odnalezienie jej i użycie może przybrać postać najwyższej ceny.

Po niespodziewanym zakończeniu „Pani Nocy” wiedziałam, że jak najszybciej muszę sięgnąć po drugi tom. Dlatego też „Władcę cieni” zaczęłam niemal od razu, by jak najszybciej poznać losy Emmy i Juliana.

Nie wiem co takiego jest w książkach Cassandry Clare, ale niezależnie od ich objętości nie umiem się od nich oderwać. Z „Władcą cieni” było podobnie, bo tę cegłę pochłonęłam w dwa dni i odrywałam się jedynie na pracę!

Styl Clare już lata temu wbił mnie w świat Nocnych Łowców, którego nie chcę opuszczać. Do tego lekkie pióro, duża dawka humoru i niemal namacalni bohaterowie, którzy gwarantują świetną zabawę. Clare w tym tomie wprowadziła nowe postaci, które odegrały kluczowe role w wyjaśnieniu wcześniejszych niejasności, ale i wróciła do bohaterów znanych mi i uwielbianych z serii Dary Anioła. Ostatnio chciałam zrobić reread Darów, ale odłożyłam to w czasie na rzecz czytania nowej serii - Mrocznych Intryg. Dlatego ucieszyło mnie puszczenie oczka do czytelnika i wprowadzenie na nowo postaci z DA.

Co do bohaterów - nie umiem określić czy bardziej zakochana jestem w niezłomnej i walecznej Emmie, która dla Blackthornów jest skłonna zrobić wszystko, czy może w Julianie - dobrotliwym i przekochanym bracie dla rodzeństwa oraz mrocznym i bezwzględnym dla osób zagrażających bezpieczeństwu jego bliskich. Do tego Mark, lawirujący między własnymi uczuciami wobec świata Nocnych Łowców i krainy faerie. I bliźniaki, Tiberius i Livvy, tak odmienne, a jednocześnie sobie oddane. Oraz nowy nabytek rodziny Blackthornów - Kit / Christopher Heronalde, który nie potrafi pogodzić się z rzeczywistością i nowym nazwiskiem, bo przecież bycie Nocnym Łowcą zmieniło mu pogląd na całe dotychczasowe życie. A także Diana, nauczycielka dzieciaków i oddana przyjaciółka rodziny, która tak naprawdę ją wychowuje, gdy Arthur, wuj, nie domaga…

Clare ma to do siebie, że wprowadza ogrom postaci, ale każdej poświęca tyle uwagi, by czytelnik nie mógł o nich zapomnieć. A przecież wymienione powyżej, to zaledwie kropla w morzu bohaterów przewijających się przez karty Mrocznych Intryg.

Tak jak bohaterów, tak i rozpoczynanych wątków u pani Clare jest sporo. Niektóre od razu są rozwijane i kończone, o innych się napomina i dopiero w trakcie upływu stron dowiadujemy się jak autorka postanowiła je poprowadzić. Powoduje to, że jeszcze mocniej wczuwałam się w lekturę, bo chciałam wiedzieć czy moje nieme sugestie zostaną wysłuchane, czy może autorka miała zupełnie inny plan.

Jak mogliście domyślić się z powyższych zachwytów, będę serdecznie polecać Wam lekturą „Władcy cieni”, jak i poprzedniego tomu - „Pani Nocy”. Bawiłam się świetnie, poziom został utrzymany i mam nadzieję, że w trzecim tomie również zostanie! Szczególnie że planuję niemal od razu po niego sięgnąć!


Tytuł oryginału: Lord of Shadows

Autorka: Cassandra Clare

Seria: Mroczne Intrygi (#2)

Wydawnictwo: Mag

Liczba stron: 836

Moja ocena: 9/10

1 komentarz:

  1. Mam tę serię w planach. Jednak jak na razie przede mną ostatni tom "Diabelskich Maszyn".

    OdpowiedzUsuń

Skoro jesteś już tutaj to naskrob dla mnie parę słów o recenzji/książce. Dziękuję ♥ Motywuje mnie to do dalszego pisania. :)



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...