niedziela, 24 czerwca 2018

347. Pasażerka


"Brak tożsamości jest niebezpieczny. Jeden fałszywy krok, ktoś odkrywa, że jesteś nikim, i w końcu wszyscy dowiadują się, kim naprawdę jesteś."

Tanya Dubois znajduje zwłoki swojego męża, ale czy go zabiła? Tego nie wie sama. Wie jednak, że z powodu swojej burzliwej przeszłości musi uciekać i przybrać nową tożsamość. Błądzi, kluczy i myli tropy, ale jak długo można uciekać nie wzbudzając podejrzeń? Młoda kobieta wierzy w swoją niewinność, ale czy uda się ją potwierdzić, gdy już rozpoczęło się ucieczkę - do tego Tanya musi dojrzeć.


Od razu muszę zaznaczyć, że książka zapowiadała się naprawdę dobrze. Początek mnie zaciekawił , chciałam jak najszybciej dowiedzieć się czy bohaterce uda się uciec, w jaki sposób zmieni tożsamość i jak skończy się jej historia. Jednak wraz z upływem stron moja chęć poznawania tej historii ulatywała.
To, co autorce trzeba przyznać, to pomysł na fabułę, który mógł być ciekawie zrealizowany. Niestety autorka temu nie podołała i z ciekawego początku i dobrego pomysłu wyszła monotonna, nawet momentami nudnawa historia.

W każdej książce staram się znaleźć pozytywne aspekty, jednak w Pasażerce znalazłam jedynie ten pomysł. Główna bohaterka niemożliwie mnie irytowała swoim stylem bycia, a jej zachowanie było tak infantylne i dziecinne, jakbym czytała o wyjątkowo nie grzeszącej rozumem nastolatce, a nie dorosłej kobiecie, która swoje już przeżyła. Jeśli zaś chodzi o jej historię, to tak naprawdę przez większą część książki nie wiadomo z jakiego powodu ucieka - pomijając oczywiście morderstwo lub też wypadek męża. Strzępki informacji poznajemy z mejli z niejakim Ryanem, choć i te podawane są bez większych szczegółów. Aby zrozumieć to, co dzieje się już od pierwszych stron książki należy doczytać ją do samego końca.

Pasażerka momentami się dłużyła, jednak nie była to całkowicie zła historia. Autorka miała ciekawy pomysł na powieść drogi i choć zaczęła dobrze, to kolejne poczynania bohaterki ją prawdopodobnie przerosły. Mimo wszystko mam nadzieję, że inne książki Lisy Lutz stoją na nieco wyższym poziomie. W tej historii autorka chciała pouczyć czego możemy potrzebować zmieniając tożsamość w Stanach Zjednoczonych, ale jednocześnie nie utrzymywała tempa i napięcia, które powinny były trwać od pierwszych do ostatnich stron. Właśnie ten brak napięcia bolał najbardziej, bo tego oczekuje się sięgając po thrillery.

Tytuł oryginału: The Passenger
Autorka: Lisa Lutz
Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 416
Moja ocena: 6/10
Za książkę dziękuję Wydawnictwu!

10 komentarzy:

  1. Myślę,że można by było przeczytać tą mroczną powieść.

    OdpowiedzUsuń
  2. Może ją przeczytam, jak wpadnie mi w łapki :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Do mnie ta książka zupełnie nie przemówiła i męczyłam się przy niej okrutnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Skoro książka jest nudna a zachowanie głównej infantylne to myślę że lepiej jak odpuszczę sobie te książkę, na pewno znajdzie się wiele ciekawszych :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziecinna główna bohaterka i monotonia nie zachęcają. Nie sądzę, żebym się zdecydowała.

    OdpowiedzUsuń

Skoro jesteś już tutaj to naskrob dla mnie parę słów o recenzji/książce. Dziękuję ♥ Motywuje mnie to do dalszego pisania. :)



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...