Na "Gwiazd naszych wina" wraz z innymi fanami Greena czekałam bardzo bardzo długo, ale nareszcie nadszedł dzień premiery (6.06.2014r.-piątek). Na film wybrałam się wczoraj tj. w sobotę z tatem, ponieważ koleżanka, która przeczytała nie mogła, a z resztą z innymi to bym się pewnie zgubiła w Zamościu ;p
Szczerze, mimo milionów łez, które (jakoś tak) płynęły na filmie z chęcią wybiorę się jeszcze raz i kolejny, bo jestem zachwycona całą pracą aktorów. Moim zdaniem odegrali swoje role idealnie i nie wiem, czy ktoś lepiej nadawałby się do tych ról.
Ekranizacja zawierała (aż się zdziwiłam) mnóstwo szczegółów i prawie wcale nie odbiegała od filmu. Jedyną rzeczą, która mnie trochę zdenerwowała było tłumaczenie, a konkretnie błędy popełnione w nim. Każdy kto czytał ''Gwiazd naszych wina'' powinien pamiętać tytuł ulubionej książki Hazel. Tak, to był ''Cios udręki'' na filmie tłumaczony, jako... ''Majestat udręki''. Również ''Cenę świtu'' (ulubioną książkę Gusa) przetłumaczyli jako bodajże ''Kontrauderzenie''- z tym nie jestem dokładnie pewna ale w każdym razie to również przekręcili.
Tak pomijając kilka błędów w tłumaczeniu film mi się bardzo podobał. Obok mnie siedziały dziewczyny, które również czytały książkę (też dziwiły się ''Majestatem...''), więc nie zawiodłam się tak bardzo, jak myślałam ;)
Gorąco polecam obejrzenie tego filmu, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście :) Mam nadzieję, że Wam również się on spodoba.
Pozdrawiam
Kasia <3
Widziałam wczoraj... Cały film przepłakałam, nigdy więcej takich ekranizacji ;) A tak poważnie, bardzo udana adaptacja, mimo kilku wad. Warto obejrzeć, ale lepiej przeczytać wcześniej książkę.
OdpowiedzUsuńJak nie pamiętam, kiedy tyle filmu przepłakałam, ale było warto :) Film pomimo w/w kilku wad (np. tłumaczenie, na widok którego chciałam rzucać popcornem :p) jest naprawdę cudowny i jeśli będę miała możliwość wybiorę się na niego do kina jeszcze raz, a kiedy pojawi się w sieci mi przypadnie rekord największej liczby obejrzeń :D
Usuń