poniedziałek, 6 lutego 2017

260. Bez słów

(źr.)
"Przyniosłeś ciszę, najpiękniejszy dźwięk, jaki słyszałam."

W życiu Bree zdarzyło się zdecydowanie za dużo, niż mogłaby wytrzymać. Ma nadzieję, że przyjazd do sennego, spokojnego miasteczka pomoże jej w poukładaniu myśli. Liczy też, że uda jej się zapełnić pustkę w sercu i odnaleźć siebie.Niespodziewanie spotyka Archera...
Jest to odludek, o którym wszyscy wiedzą wszystko, czyli tak naprawdę nic. Ludzie z miasteczka podejrzewają, że jest głuchoniemy, bądź ma chorobę psychiczną. Nie próbują mu nawet podać pomocnej dłoni, tak jakby nie istniał. Starają się nie zwracać na niego uwagi, on ich również ignoruje, więc ten układ zatacza koło. Lecz co się stanie gdy spotkają się dwie osoby mające wiele smutnych wspomnieć, popękane serca i przynajmniej jedna z nich widzi światełko w tunelu?

Słyszałam wiele pozytywów na temat tej książki i nawet ją kupiłam, lecz leżała u mnie na półce czekając na kiedyś, które nadeszło nie tak dawno. Po opisie fabuły miałam wrażenie, że Mia Sheridan pisze jak C.Hoover, a że do jej historii potrzebuję pewnego przygotowania psychicznego (i posklejania serca po poprzedniej książce!), i stety-niestety nie pomyliłam.

"Porozumiewaliśmy się tysiącem słów, nie wymawiając ani jednego."

Autorka podjęła się wplecenia trudnych wątków między fabułę, ale wyszło jej to naprawdę dobrze. Niesamowicie prawdziwie opisała uczucie pustki, ból rozdzierający serce i wyrzuty sumienia, a emocje, które im towarzyszyły odczuwałam na własnej skórze.
Archer to postać, która skradła moje serce i nie wątpię, że będzie tak i z waszymi. To intrygująca postać z ciekawą, choć smutną i zakręconą historią.

"Bez słów" mnie momentalnie pochłonęła i ciężko było jakkolwiek się od niej oderwać. To jedna z tych historii, w której losy bohaterów śledzi się z zaciśniętymi z nerwów kciukami, okazyjnie popijając herbatę, byle szybko, żeby raz dwa wrócić do świata Bree i Archera.

Mia Sheridan poradziła sobie z opisywaniem rozkwitającego uczucia, piękną ciszą towarzyszącą bohaterom. Połączyła także romantyzm z niewulgarnymi(!) scenami seksu, które dopełniły historię o odnajdywaniu siebie. Ta historia chwyta za serce i niewykluczony jest po niej kac - moralny, bądź książkowy. Dodatkowo ma znajdujący się między wierszami przekaz odnośnie tolerancji, akceptacji samego siebie, czy szacunku do tego, co inne. Osobiście jestem zachwycona, mam nadzieję, że wy również będziecie.

"Czasami tyle wystarczy - jedna osoba pragnąca wysłuchać głosu twojego serca."

Tytuł oryginału: Archer's Voice
Autorka: Mia Sheridan
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 384
Moja ocena: 9/10

7 komentarzy:

  1. Czytałam i była świetna, ale aż tak wysoko nie oceniłabym jej ;) Ale za to potrafiła nieźle wciągnąć, to prawda! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja oceniłam ją naprawdę wysoko, czytałam dwa razy i choć "Bez winy" i "Bez szans" również było fajne to jednak dla mnie zdecydowanie "Bez słów" wygrywa wszystko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałam tych pozostałych książek, ale mam nadzieję, że będą trzymały poziom ;)

      Usuń
  3. Czytałam i bardzo mi się podobała. Autorka mnie zaskoczyła! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo zachęcająca recenzja. Dziękuję. Zapraszam na mój blog o książkach. www.ksiazkiktoreprzeczytalamalboinie.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń

Skoro jesteś już tutaj to naskrob dla mnie parę słów o recenzji/książce. Dziękuję ♥ Motywuje mnie to do dalszego pisania. :)



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...