Tytuł oryginału: Diary of a teenage girl
Autor: Melody Carlson
Wydawnictwo: WAM
Liczba stron: 235
Ocena: 7/10
Autor: Melody Carlson
Wydawnictwo: WAM
Liczba stron: 235
Ocena: 7/10
''Dowodem na to, że Bóg też lubi piękno, są na przykład te wszystkie piękne liście i kwiaty, które teraz wokół nas rozkwitają.''
Szesnastoletnia Caitlin O'Conner jest typową nastolatką. Ma mnóstwo problemów, nie radzi sobie z emocjami, relacjami w rodzinie i przede wszystkim sama sobą. Dziewczyna traci przyjaciół, zyskuje nowych, zaczyna "randkować", chociaż jej późniejsze poglądy bardzo mnie zaskoczyły.
Caitlin jest często przygnębiona, nie widzi sensu w życiu, odczuwa wewnętrzną pustkę, aż do momentu, gdy na jej drodze pojawia się Bóg.
Szczerze mówiąc ja niestety nie byłam religijna, ale stopniowo staram się to zmieniać i jestem na dobrej drodze. Zawsze przed modlitwą i chodzeniem do Kościoła starałam się "wymigać", jednak zrozumiała, że dalej tak żyć nie mogę i mam nadzieję, że w jakiś sposób naprawię moje tzw. ucieczki od Boga.
Caitlin wychowuje się w religijnej rodzinie i ma od dziecka wpajane, że Bóg jest ważny, właściwie najważniejszy. Jej ojciec, właściwie jej cała rodzina twardo trzyma się tej zasady i jak dotychczas dobrze im się wiedzie, więc dziewczyna sądzi, że wiara w Boga jest ważna, ponieważ on im pomaga i sprawia, że żyje im się lepiej. Jednakże rodzina O'Conner'ów zostaje wystawiona na próbę, prawie tak jak Hiob w Biblii (przynajmniej taka jest moja interpretacja). W tym czasie muszą pamiętać o Bogu, bo on jest zawsze, na dobre i na złe, ale czy rodzina Caitlin to wie?
Bohaterowie bardzo mi się spodobali. Autorka wszystko bardzo realnie przedstawiła. Rozumiem zachowanie Caitlin wobec Jenny, bo sama nie raz miałam sytuację, z tym wyjątkiem, że ja nie zapomniałam o takiej mojej Beanie :) Jedną z lepszych postaci jest moim zdaniem Clay... Tak naprawdę nic o nim nie wiemy, jest tzw. bohaterem drugoplanowym, a właściwie trzecioplanowym, ale to on rzucił mi się w oczy i z pewnością będę go długo pamiętać.
Książka bardzo mi się podobała. Z autorką zetknęłam się po raz pierwszy i żałuję, że "Dziennik nastolatki" nie ma kontynuacji. Może historia ta nie była straszliwie cudownie napisana, ale podobała mi się i zastanawiam się jak pani Carlson zakończyłaby pewne sprawy.
Mimo, że w tym poście wielokrotnie powtórzyłam słowo "Bóg" to polecam tą książkę wszystkim. Nie ważne, czy jesteście wierzący, niewierzący, czy staracie się ulepszyć swój kontakt z Bogiem (tak jak ja) przeczytajcie tą książkę, bo naprawdę warto, można się z niej wiele nauczyć :)
Pozdrawiam
Kasia ♥
Caitlin jest często przygnębiona, nie widzi sensu w życiu, odczuwa wewnętrzną pustkę, aż do momentu, gdy na jej drodze pojawia się Bóg.
Szczerze mówiąc ja niestety nie byłam religijna, ale stopniowo staram się to zmieniać i jestem na dobrej drodze. Zawsze przed modlitwą i chodzeniem do Kościoła starałam się "wymigać", jednak zrozumiała, że dalej tak żyć nie mogę i mam nadzieję, że w jakiś sposób naprawię moje tzw. ucieczki od Boga.
Caitlin wychowuje się w religijnej rodzinie i ma od dziecka wpajane, że Bóg jest ważny, właściwie najważniejszy. Jej ojciec, właściwie jej cała rodzina twardo trzyma się tej zasady i jak dotychczas dobrze im się wiedzie, więc dziewczyna sądzi, że wiara w Boga jest ważna, ponieważ on im pomaga i sprawia, że żyje im się lepiej. Jednakże rodzina O'Conner'ów zostaje wystawiona na próbę, prawie tak jak Hiob w Biblii (przynajmniej taka jest moja interpretacja). W tym czasie muszą pamiętać o Bogu, bo on jest zawsze, na dobre i na złe, ale czy rodzina Caitlin to wie?
Bohaterowie bardzo mi się spodobali. Autorka wszystko bardzo realnie przedstawiła. Rozumiem zachowanie Caitlin wobec Jenny, bo sama nie raz miałam sytuację, z tym wyjątkiem, że ja nie zapomniałam o takiej mojej Beanie :) Jedną z lepszych postaci jest moim zdaniem Clay... Tak naprawdę nic o nim nie wiemy, jest tzw. bohaterem drugoplanowym, a właściwie trzecioplanowym, ale to on rzucił mi się w oczy i z pewnością będę go długo pamiętać.
Książka bardzo mi się podobała. Z autorką zetknęłam się po raz pierwszy i żałuję, że "Dziennik nastolatki" nie ma kontynuacji. Może historia ta nie była straszliwie cudownie napisana, ale podobała mi się i zastanawiam się jak pani Carlson zakończyłaby pewne sprawy.
Mimo, że w tym poście wielokrotnie powtórzyłam słowo "Bóg" to polecam tą książkę wszystkim. Nie ważne, czy jesteście wierzący, niewierzący, czy staracie się ulepszyć swój kontakt z Bogiem (tak jak ja) przeczytajcie tą książkę, bo naprawdę warto, można się z niej wiele nauczyć :)
Pozdrawiam
Kasia ♥
łooo może być
OdpowiedzUsuńale i tak nie czytałem
UsuńNo to radzę przeczytać :)
UsuńZ chęcią przeczytam, choć mam urazę do wszelkiego rodzaju pamiętników. :)
OdpowiedzUsuńshelf-of-books.blogspot.com
Czemu uraza? Miło mi polecić :)
UsuńMogłabym przeczytać i przypomnieć sobie jak to było być nastolatką :)
OdpowiedzUsuńNo to raz dwa zabieramy się za książeczkę :D Z resztą bycie nastolatką to nie tylko kwestia wieku ;) każdy może być jeśli tylko będzie myślał, jak nastolatek ;)
UsuńMOZE BYC
OdpowiedzUsuń