Parę słów o książkach - blog z recenzjami książek // Instagram: @zmu_booklover |
Knox jest typowym samotnikiem. Uwielbia kawę we własnym (najlepszym!) towarzystwie, psa Waylon i święty spokój. Zdecydowanie nie po drodze mu z pannami uciekającymi sprzed ołtarza, irytującymi bliźniaczkami, które najchętniej wywiózłby poza granice Knockout.
Nie sądziłam, że w tej historii odnajdę swój nowy ulubiony podgatunek - małomiasteczkowy romans! I to tak dobry, który wciągnęłam w ciągu kilku godzin. Choć to niemała cegła, to nie mogłam się oderwać i z żalem zamknęłam książkę po jej skończeniu. Na moje szczęście to dopiero pierwszy tom świetnej trylogii, która już od tej części stała się jedną z moich ulubionych!
Niekwestionowanym minusem tej książki jest jej tłumaczenie - zarówno w przypadku braku konsekwencji (mamy raz Stokrotkę, a raz Daisy), jak i w średnio smacznym opisywaniu scen łóżkowych. Zakładam, że gama określeń wyszła z głowy autorki, jednak jestem zdania, że można było temat ugryźć lepiej. Nieprzetłumaczalny pozostał również chociażby boss. Tu zabrakło jakiejś korekty i redakcji nad tłumaczeniem, bowiem takie drobnostki wpływały w sposób znaczący na odbieranie przeze mnie całej fabuły. A fabuła jest naprawdę dobra i przykre jest to, że świetna książka została przykryta słabszym tłumaczeniem i przez to jest gorzej odbierana.
Pomijając powyższy akapit, pióro Lucy Score to coś, czego długo nie mogłam odnaleźć w literaturze. Przez jej książki się płynie, bowiem utrzymują poziom merytoryczny (fabularny), odpowiedni poziom żartów i pomimo objętości - ta książka skończy się zanim nastąpi mrugnięcie.
Tytuł oryginału: Things we never got over
Autorka: Lucy Score
Seria: Knockemout (#1)
Wydawnictwo: Gorzka Czekolada
Liczba stron: 640
Moja ocena: 9/10
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu!
I Współpraca recenzencka z Wydawnictwem I
Małomiasteczkowy romans to jeden z niewielu rodzajów romansów, które lubię. Zapisuję tytuł.
OdpowiedzUsuń