poniedziałek, 16 marca 2015

107. Żona oficera


"Pełen mocy i słodyczy smak herbaty stanowił smak zwycięstwa. Smak błota był smakiem śmierci."

Lata dwudzieste, Wielka Brytania. Podczas gdy kraj otrząsa się po wojnie młodziutka Lily stawia pierwsze kroki na scenie i stara się utworzyć bańkę oddzielającą ją od wojny, która zniszczyła jej dzieciństwo.
Po jednym z występów Lily poznaje kapitana Stephena Wintersa, który od razu uległ jej urokowi i czeka tylko na odpowiedni moment by wyznać jej swą miłość. Ma nadzieję, że związek z młodą dziewczyną wyzwoli go z sideł wojny i przestaną go nocą nawiedzać wojenne koszmary.
Lily Valance koniec końców wychodzi za kapitana, ale nie zamierza odsunąć na bok swojej kariery scenicznej. Ciężko będzie się jednak odnaleźć z powrotem w zawodzie po wejściu w rodzinę Wintersów i poznaniu ich ze strony, z której by nie chciała.

Mimo, że akcja i opis książki głównie skupiają się na młodziutkiej Lily to nie jest ona tym najważniejszym wątkiem w książce. Głównym tematem tej powieści jest trauma Stephena, byłego żołnierza.

Historia jest oryginalna, a akcja jest wartka i rozwija się w miarę możliwości szybko i sprawnie. "Żona oficera" jest moim pierwszym spotkaniem z piórem pani Gregory, ale już od pierwszych stron zauważyłam, że zna się ona na rzeczy i potrafi pisać, więc z pewnością jeszcze nie raz zabiorę się za jej dzieło.

Książki tej nie połknęłam na raz, ale czytałam stopniowo, fragmentami, aby się całkowicie wciągnąć. Początkowo mnie ona nudziła i nie byłam pewna kiedy ją skończę, ale gdy Lily zamieszkała już u Wintersów akcja zaczęła się trochę rozkręcać i bardziej mi się spodobała.

Autorka świetnie skonstruowała postacie. Z różnorodnymi wadami, bo przecież nikt nie jest idealny, np. Lily. Na samym początku wydała mi się dzieckiem bujającym w obłokach, bo faktycznie była przecież nastolatką, która myślała jedynie o występach na scenie. Dzięki późniejszym wydarzeniom wydoroślała i zmiana ta jest mocno widoczna porównując pierwsze i ostatnie strony.

Zakończenie książki praktycznie wbiło mnie w fotel. Było tak niespodziewane, że ostatnie trzy cztery rozdziały musiałam przeczytać kilkakrotnie, żeby sprawdzić czy to jest prawda, czy coś przegapiłam i dlaczego tak a nie inaczej. Musiałam wszystko sobie poukładać, nie tylko w trakcie czytania, ale po skończeniu ostatniego zdania siedziałam i wpatrywałam się jeszcze w nie ok 30 min, bo nie mogłam zrozumieć takiego zwrotu akcji.

"Żona oficera" to klimatyczna powieść, którą warto przeczytać. Jeśli lubicie książki w klimacie lat dwudziestych i trzydziestych gwarantuję, że się nie zawiedziecie!

Tytuł oryginału: Fallen Skies
Autor: Philippa Gregory
Wydawnictwo: Książnica
Liczba stron: 503
Moja ocena: 8/10
***
Książka bierze udział w wyzwaniach OkładkoweLove i Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (+3,4cm)

Za książkę serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat!

5 komentarzy:

  1. Twórczość pisarki jakoś do mnie nie przemawia, więc książce już mówię NIE

    OdpowiedzUsuń
  2. Nazwisko autorki już gdzieś kiedyś obiło mi się o uszy, jednak nie jestem przekonana do końca czy sięgnąć po jej twórczość.
    Chociaż nic nigdy nie wiadomo, zobaczymy ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi z wymiany niedawno przyszła inna książka autorki - "Odmieniec" i mam nadzieję, że mi się spodoba. ;)

      Usuń
  3. Moja ciocia bardzo ją polecała i ostatnio w antykwariacie widziałam tę powieść ale jakoś nie jestem do końca przekonana... Jak kiedyś wpadnie w moje ręce to przeczytam, ale tak to chyba nie

    http://to-read-or-not-to-read.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. Książek z tych lat nie czytuję za często, jakoś mnie nie ciągnęło. Tu opowieść jednak intryguje. W ostatniej pozycji brakowało mi dobrze wykreowanych postaci, więc może spróbuję.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Skoro jesteś już tutaj to naskrob dla mnie parę słów o recenzji/książce. Dziękuję ♥ Motywuje mnie to do dalszego pisania. :)



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...